
Przyszłam do ciebie trochę w gości, Serce mi trochę migotało, Prościej się zacząć tej miłości nie dało. Zawieje były i zamiecie, O świcie było szaro, mglisto, Twój brat nam zagrał na klarnecie nieczysto. Od wtedy chyba Kocham cię tak trochę na wznak, A trochę prosto z mostu. Trochę pod włos, trochę na skos I kocham tak po prostu. I ewidentnie, i elokwentnie, I w żal, i w dal, i wzwyż. Kocham cię też i wzdłuż, i wszerz, Pomimo albo gdyż. Ja kocham szczerze i niedrogo, Miłość wyznaję niezawiłą Tak, że się nawet filologom nie śniło. Słabo świeciły się latarnie, Byliśmy wtedy tacy młodzi, Twój brat po prostu grał koszmarnie, nie szkodzi. Wytrwam, bo przecież Kocham cię tak trochę na wznak, A trochę prosto z mostu. Trochę pod włos, trochę na skos I kocham tak po prostu. I ewidentnie, i elokwentnie, I w żal, i w dal, i wzwyż. Kocham cię też i wzdłuż, i wszerz, Pomimo albo gdyż. Wbrew przeciwnościom i barierom, Razem pijemy kompot z wiśni, Taka się miłość Youtuberom nie przyśni. I chociaż twego brata lubię, Wiem, że się sprawdzi w roli szwagra, Przysięgnij, że na naszym ślubie nie zagra. Bo jeśli miłość ma kres, To zwykle przez osoby trzecie I statystycznie najczęściej to jest Ktoś, kto nie umie grać na klarnecie. A ja tymczasem Kocham cię tak trochę na wznak, A trochę prosto z mostu. Trochę pod włos, trochę na skos I kocham tak po prostu. I ewidentnie, i elokwentnie, I w żal, i w dal, i wzwyż. Kocham cię też i wzdłuż, i wszerz, Pomimo albo Kocham cię tak.
