Nie wiem, czy to mój styl, Nie wiem, czy to mój uśmiech. On nie chce nikogo, prócz mnie. Jest w pół do ósmej, dzwoni od rana, Od momentu, gdy się z nim rozstałam. (dramat) Twarz na kolanach chce, nie może zasnąć I zawsze się wkurza, gdy rzucam słuchawką. Zna swoją wartość, Papa jest twardy. Później w sypialni tylko dostaję klapsy. Kocham jak patrzy, chociaż nie robi wyznań, Potrzyma za rękę jak prawdziwy mężczyzna. Ja jak mała dziewczynka się poddaję posłusznie, Jak zawoła to przyjdę, jak rozkaże to pójdę. Jego dłonie sprawiają, że mam dreszcze, Jego język sprawia, że jęczę. Pozwalam, by robił ze mną wszystko, Chcę być jego żoną, chcę być jego dziwką. Jego zapach do gorączki rozgrzewa, Za jego ciało dam się sponiewierać. Jego słowo i padam na kolana, Jestem wierną suką mego pana. Wiem, że to jest ten styl, Wiem że to jest ten uśmiech, Który sprawia, że mówię: nie odpuszczę. Jest w pół do ósmej następnego dnia rano, Lecz nie pytaj mnie jeszcze jak się spało. (dobranoc) Tracę tożsamość, jak głodna towaru, Inna dziewczyna obok niego Sprawia, że dostaję szału. To jak biała gorączka i zaczynam się gubić, On ma antidotum w oczach, odżywia mój umysł. Nie odbiera telefonu, czasem po za zasięgiem, Ale wiem, że tylko po to, Bym myślała o nim częściej. Więc udaję pretensje, płacze, krzyczę. Chociaż wiem, że ma mój numer, Jako pierwszy na liście. Tylko ja sypiam w jego ramionach, To dla niego zostałam stworzona, Tylko mnie nazywa kochaniem, To mój teren pod jego ubraniem. To moje imię ma na ramieniu, Tylko ze mną na tylnym siedzeniu, Moje paznokcie na jego plecach I to ja będę matką jego dziecka.